Jaffa, starówka jest bardzo ładna, dobra na godzinny spacer. Całe miasteczko sympatyczne, podobne do naszego Kazimierza. Wypiliśmy wyciskany z owoców sok, porozmawialiśmy z panami, którzy nam go sprzedawali, potem kawka w przydrożnej kafejce i kilka rozmów z przemiłymi Izraelczykami.
Mnie jak zwykle zaciągnęło na lokalny targ staroci. Wraz z Maćkiem spędziliśmy tam około dwóch godzin szwędając się pomiędzy kolorowymi straganami, przyglądając się mężczyznom grającym w warcamy, targującym się kobietom, biegającym pomiędzy tym dzieciom w jarmułkach.
Targowiska to miejsce, gdzie toczy się lokalne życie, jest pełne życia, kolorów, zapachów i różnych różności sprzedawanych w gwarze i okrzykach. W jednej z uliczek, zaglądając w zaułki znaleźliśmy lokalną knajpę, z tradycyjnym jedzeniem i fajną atmosferą, daleko od turystycznego gwaru bardziej znanej części Jaffa. To tutaj zjedliśmy w doskonałych nastrojach kolację i pojechaliśmy późnym wieczorem do Beershewy - prosto na spotkanie z Olą:)))