Geoblog.pl    PodrozeMarty    Podróże    Indie i Nepal    Na naukach Dalai Lamy... przypadkowo.
Zwiń mapę
2007
10
mar

Na naukach Dalai Lamy... przypadkowo.

 
Indie
Indie, Dharamsala
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5902 km
 
McLeod Ganj. Był późny wieczór, a my spacerowaliśmy po uliczkach tego tybetańskiego miasteczka w Indiach. Na ulicy uśmiechnięta Tybetanka sprzedawała prosto z buchającego parą garnka momos, czyli tradycyjne tybetańskie niby-pierożki z różnym nadzieniem. Urocza kucharka uśmiechała się, podawała swoje specjały na jednorazowych talerzykach z dodatkiem ostrego sosu.

Nie znam nawet jej imienia, a to właśnie ona przypomina mi najbardziej atmosferę McLeod Ganj, które odwiedziliśmy w trakcie nauk Dalai Lamy. Całe miasteczko było pełne buddyjskich mnichów i ludzi z całego świata przybyłych licznie na nauki Jego Świątobliwości, a jednak uliczki były spokojne, ludzie uśmiechnięci - a wieczór ciepły. Podziękowaliśmy za wspaniałe momos tradycyjnym: Namaste!

Kolejnego dnia odwiedziliśmy świątynię, w której nauczał Dalai Lama. Wszędzie panowała bardzo przyjazna atmosfera, nawet w kolejce po pozwolenia, które były wymagane do uczestnictwa w naukach. Wokół nas było wielu mnichów, ludzi, którzy nieśli ze sobą święte teksty albo zeszyty, w których notowali słowa Jego Świątobliwości. Nie można było zobaczyć Dalai Lamy, lecz jego głos był dobrze słyszalny z głośników rozstawionych na placu, gdzie siedzieli wierni.

Pierwszą część wysłuchałam w języku tybetańskim - nie po to, by zrozumieć, lecz bardziej po to, by poczuć atmosferę tego miejsca. Potem wybraliśmy się pustą, zalesioną ścieżką na spacer wokół wzgórza, na którym stoi świątynia. Wszędzie wisiały dobrze rozpoznawalne buddyjskie chorągiewki ze świętymi tekstami, które wiesza się po to, by z każdym powiewem wiatru buddyzm rozprzestrzeniał się na cały świat. Czasem zakręciliśmy młynkiem modlitewnym, co symbolizuje przeczytanie i zrozumienie wszystkich tekstów na nim się znajdujących. A po spacerze w uroczej kafejce zjedliśmy tradycyjną tukhpę i chowmein, które podał nam nieustannie mylący zamówienia Tybetańczyk.

Aż trudno uwierzyć, że w to miejsce trafiliśmy dokładnie 10 marca... przypadkowo. Interesujący zbieg okoliczności przy planowaniu trasy sprawił, że na moment dotknęliśmy historii Tybetu. 10 marca jest ważnym dla Tybetańczyków dniem, ponieważ przypomina im krwawo stłumione powstanie, które wybuchło blisko 50 lat temu w Tybecie. "Please don`t comfort me giving the Nobel Peace Prize. Please help my people for their peace and rights" - słowa z przemówienia Jego Świątobliwości Dalai Lamy, kiedy odbierał Pokojową Nagrodę Nobla, które znalazłam w muzeum tybetańskim w McLeod Ganj. Tybet został zniszczony nie tylko pod kątem kulturowym i religijnym, ale także ekologicznym, gdyż wycięto setki hektarów lasów, co zaburzyło ekosystem. Zbudowano zapory wodne i elektrownie, które dostarczają energię do Chin, co jednocześnie burzy równowagę hydrologiczną Tybetu i powoduje powodzie. Wiele tysięcy Chińczyków zostało przesiedlonych na tereny tybetańskie, co znacznie obniżyło poziom życia i tak już ubogich ludzi w Tybecie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
PodrozeMarty
Marta P.
zwiedziła 5% świata (10 państw)
Zasoby: 63 wpisy63 9 komentarzy9 198 zdjęć198 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.06.2009 - 11.07.2009
 
 
21.10.2008 - 04.11.2008
 
 
27.04.2007 - 06.05.2007