Stopniowo zjeżdżaliśmy do Tel Aviwu. Ola już tam na nas czekała.
Ostatnie zakupy na kolorowym targowisku. Słodka i mocna kawa w kafejce. Opowieści o całej wycieczce. Spacer po plaży - aż do Jaffo, gdzie zgodnie z tradycją - zjedliśmy pożegnalną kolację w wybranej wcześniej knajpce. Trochę smutno, że już wracamy...
Który z krajów Bliskiego Wschodu najbardziej nam się podobał? - padło pytanie. Chwila zastanowienia: Syria ze względu na ludzi, Jordania ze względu na piękno krajobrazów, Izrael ze względu na różnorodność:)
Nie sądziłam że to kraj, który jest tak zróżnicowany: krajobrazowo, wyznaniowo, przyrodniczo i historycznie. Momentami zastanawiałam się, gdzie jestem, bo brakowało mi jednoznacznej tożsamości tego kraju. Muzułmanie, Żydzi, Katolicy - kościoły, synagogi, meczety. Dostęp do trzech mórz, piękne góry, wielkie miasta i małe wioski, małe dróżki i nowoczesne autostrady. Pustynia, skały ale i żyzna gleba. Kraj, który poruszył i skonfliktował świat arabski. Kraj, na terenie którego kształtowała się historia. Ludzie, którzy zostali ściągnięci z całego świata, by zasiedlili tereny jakże nieprzyjazne, bo pustynne. I przyjechali - zostawiając dobytek, rodziny, historię. Pomiędzy nimi Beduini, koczowniczy naród, który nie uznaje granic i nie chce się poddać przymusowemu osiedleniu i uspołecznieniu. Wojna, wojsko i strach to naturalny element ich rzeczywistości, bo przecież nie wiadomo, kiedy padnie rozkaz ruszenia na wojnę, nawet jeśli się jest 20letnią kobietą. No chyba, że akurat będzie się w kilkumiesięcznej podróży po świecie, bo wielu młodych ludzi rusza w takie podróże, żeby poczuć smak wolności po 3 letnim wojsku. Pewnie dlatego spotkało nas tak dużo życzliwości wśród lokalnej ludności - bo wiedzą, jak to jest podróżować z plecakiem. Nie dotarliśmy na rejony Palestyńczyków (z wyjątkiem Betlejem), to podobno niebezpieczne. Nie wiemy tak naprawdę jak historia tego świata wygląda z ich strony. Dzielnice muzułmańskie tętnią życiem, które się tutaj toczy - jakby na przekór całej sytuacji politycznej.
Wracam do Polski z tysiącem zdjęć, w pamięci mam głosy ludzi, którzy nam opowiadali swoje historie, wciąż czuję zapach morza Martwego i wschodnich przypraw. Widzę przed oczyma panów w jarmułkach, panie w burkach, wesołe dzieciaki z pejsami. I zatrzymujących się kierowców, którzy z przyjemnością chcą nas gdzieś zawieźć, a po drodze opowiedzieć swoje historie.
Ostatni spacer po Tel Aviwie. Uściski Oli, która wracała na Kampus...
Dokładna kontrola naszych bagaży przed odlotem do Polski (a właściwie to Budapesztu). Znowu zostaliśmy szczególnie potraktowani - ach, ta pieczątka z Syrii:).
Mam nadzieję, że kiedyś wrócę do tego kraju.
Specjalne podziękowania dla Maćka - za rozmowy, siłę i obecność; dla Darii - za zostanie moją siostrą i pewien prysznic na kampusie w kraterze;), dla Łukasza - za cierpliwość, wyrozumiałość i nieustającą opiekę:); dla Oli, za pozostanie moim najlepszym przewodnikiem po tym kraju. Dzięki Tobie coś zrozumiałam. A, no i za tradycyjne plotki;)