Po porannych historiach z rowerzystami okazało się, że dotarcie do Zwat wcale nie jest takie proste.
Tego dnia szczęście specjalnie nam nie dopisywało: samochody podwoziły nas po 2-3 km, zmienialiśmy się w parach, w końcu dotarliśmy do Zwat (urocze!) i okazało się, że wszystkie synagogi i tak są zamknięte ze względu na szabat (myśleliśmy, że własnie będą otwarte). Co więcej - nie było otwartego żadnego sklepu, kawiarni, restauracji. Nic, ponieważ Żydzi w szabat nie mogą pracować ani wspierać ludzi, którzy pracują. Zatem zostaliśmy bez wody, praktycznie bez jedzenia i w dodatku w małej mieścinie, licząc, że ktoś nas podwiezie. Jak zwykle: trochę cierpliwości i się udało:)
Na wieczór dotarliśmy do Akko...