O poranku lądujemy w Damaszku. Zimno. Autobusem docieramy do centrum, gdzie rozpoczynamy spacer po mieście. Pierwsze spojrzenie na tajemniczy Damaszek. Po Indiach wszędzie wydaje mi się czysto.
Szukamy hotelu, jemy pierwszy falafel (czyli placek z zawiniętą w środku kulką z ciecierzycy i warzywami), odwiedzamy słynny bazar (jeszcze zamknięty), uczymy się słówek arabskich, które jak się okazuje - baaardzo się potem przydały...
Powoli odnajdujemy się na Bliskim Wschodzie.