Lecimy do Jomsom, stamtąd idziemy do Muktinath, potem schodzimy w dół. To fragment Annapurna Circle, który jest dłuższym, około 14-20 dniowym trekkingiem.
Pomysł na ten treking pojawił się Dharamshali, gdzie spotkaliśmy Piotra, który zrobił podobną wycieczkę dwa lata wcześniej. Powiedział, że to piękny rejon, całkiem przyjemny do wędrowania i wystarczy ok 1 tygodnia. Zatem zmodyfikowaliśmy nasz plan wydłużając czas w Nepalu i kupiliśmy bilety na awionetkę jeszcze w Kathmandu. W Kathmandu zakupiliśmy też "dobrej nepalskiej marki" podrabiane polary i śpiwory.
Przed wyjazdem, jeszcze w Polsce trochę obawialiśmy się Maoistów, którzy niekiedy zatrzymują turystów na szlaku i trzeba ich słono opłacić, ale zarówno Piotr jak i inni ludzie spotkani na trasie uspokoili nas, że Nepalczycy dbają o turystów, bo z tego przecież żyją...
Pokhara jest podobna do naszego Zakopanego i Krupówek: dużo knajpek, sklepów z turystyczną odzieżą, biur turystycznych, ale i z przepięknym jeziorem, nad którym warto się zatrzymać i odpocząć. My wybraliśmy się także na krótką wycieczkę do World Peace Pagoda, na wzgórzu w okolicy. Co prawda, wracając trochę pobłądziliśmy bo zrobiło się ciemno a nie mieliśmy czołówek, no ale daliśmy radę (mimo kłótni i różnicy zdań co do tego, kto zawinił:)))
W Pokharze znaleźlismy przemiły hotelik, z ogrodem. Uroczy właściciele po raz kolejny udowodnili nam, że Nepalczycy są nadzwyczaj gościnni. Szkoda, że nie zostaniemy tutaj dłużej.
Zakupy zrobione, Pokhara zwiedzona, bilety na maleńką awionetkę zarezerwowane, plecaki trzeba jeszcze przepakować (część bagaży zostawiamy u gospodarzy hotelu) - no ale noc przed nami:). Jutro o świcie ruszamy na trek!!!! Wow!